
Jak wiemy niektóre rodzaje plam słonecznych po uprzedniej rozbudowie, mogą mieć zdolność do tzw rozbłysków. Rozbłyski te są różnej wielkości. Od słabiutkich klasy B i C poprzez średnie klasy M po najsilniejsze klasy X. Niektóre z tych zjawisk emitują eksplozje powodujące wyrzut materii ze Słońca w przestrzeń kosmiczną. W dzisiejszych czasach obserwujemy te zjawiska za pomocą sond Soho monitorujących stale tarczę słoneczną.
1 Września 1859 roku Carrington zauważył niewielkie ale wyraźne pojaśnienie na tarczy zachodzącego Słońca. Nie wiedział, że jest świadkiem bezprecedensowego wydarzenia jakim był największy obserwowalny rozbłysk słoneczny w historii. Rozbłyskowi temu towarzyszył rozległy wyrzut koronalny skierowany bezpośrednio w stronę Ziemi. Na rysunku poniżej widzimy rozrysowany wygląd obszaru aktywnego przez samego Carringtona w dniu obserwacji eksplozji
Mieliśmy do czynienia z bardzo rozbudowaną i niestabilną grupą plam. Prawdopodobnie typu Gamma-Delta-Beta czyli najbardziej niebezpieczne grupy plam.
Jako, że wcześniej nigdy nie zaobserwowano tego typu zjawiska nie skojarzono z tym żadnych konsekwencji. Lata 50 XXIX wieku to początki elektryczności a także początki telegrafu.
Prędkość wyrzutu masy w tymże rozbłysku przekraczała śmiało 2500 km/s co spowodowało iż już po 17 godzinach materia dotarła do Ziemi. Współcześnie obserwowane wyrzuty koronalne docierają w stronę Ziemi po 3/4 dniach. Widać więc na jak wielką skalę było to wydarzenie.
Burza magnetyczna o niespotykanej dotąd sile trwała 3 dni a Zorze Polarne widoczne były nawet w południowym Meksyku. W atmosferze Ziemskiej nastąpiła indukcja prądu elektrycznego. Telegrafiści dotykający swojego sprzętu byli rażeni prądem a same telegrafy po odłączeniu od zasilania nadal umożliwiały nadawanie wiadomości!!! Zorza polarna widoczna wówczas na całym świecie, została zaobserwowana nawet na Karaibach, a w Górach Skalistych była tak jasna, że blask obudził kopaczy złota, którzy zaczęli przygotowywać śniadanie, myśląc, że to już ranek
W raporcie National Research Council of the National Academy of Sciences (Amerykańska Akademia Nauk) naukowcy ostrzegają, iż podobna burza, jak ta z roku 1859, dzisiaj mogłaby spowodować globalną katastrofę. Szybkie zmiany pola magnetycznego na dużym obszarze podczas burzy magnetycznej powodują indukowanie się siły elektromotorycznej w przewodnikach, która może spowodować zniszczenie transformatora wysokiego napięcia, co zdarzyło się w 1989 roku. Według NASA nieco większa burza, taka jak w 1921 roku, zniszczyłaby w samych Stanach Zjednoczonych ok. 350 transformatorów i lokalnych stacji elektroenergetycznych, dostarczających energii dla 130 milionów osób. Burza wielkości tej z 1859 roku mogłaby zniszczyć cały system energetyczny krajów uprzemysłowionych. Spalone transformatory nie mogą być naprawione, trzeba je wymienić na nowe, a czas produkcji jednego wynosi ok. 12 miesięcy, pod warunkiem, że fabryka ma zapewnione dostawy surowca i energii, na co w takich warunkach trudno liczyć. Zapasów transformatorów prawie nie ma. Sieci energetyczne w Europie są ze sobą mocno powiązane, co grozi reakcją łańcuchową – awaria części sieci pociąga za sobą przeciążenie innych fragmentów i kolejne awarie. Ochronę mogą stanowić systemy wczesnego ostrzegania oraz kondensatory zabezpieczające transformatory energetyczne. Obecnie jednak system wczesnego ostrzegania posiada tylko USA i jest on zużyty, a żadna inna ochrona nie jest stosowana.
Widać więc jak ważne jest obserwowanie naszej dziennej gwiazdy. W dobie dzisiejszego rozwoju elektroniki tak naprawdę nie warto pytać czy takie wydarzenie nastąpi. Warto zadać sobie pytanie kiedy. I czy będziemy na to gotowi
Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń